WP Ważny temat
WP Ważny temat

Zaplanowali niezwykłą wyprawę. "Nikt normalny tego nie robi"

Trójka zapaleńców zamierza pobić rekord Guinnessa w zimowym spływie Wisły kajakiem. - Latem może to zrobić prawie każdy, ale nie zimą. Kiedyś zostałem zapytany: "Kto normalny przepływa Wisłę zimą?". I o to właśnie chodzi. Nikt normalny tego nie robi - mówi Szymon Machnowski w rozmowie z WP.

Artykuł jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.

Natalia Gumińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Zaczyna się pan już stresować poniedziałkową wyprawą?

Szymon Machnowski, kajakarz, działacz charytatywny: Spływ mnie nie martwi. Pojawia się jedynie stres związany z brakiem czasu na organizację wszystkiego, ponieważ cała nasza trójka - ja, moja żona i Łukasz Rybicki - jesteśmy osobami aktywnymi zawodowo.

Organizacja całego przedsięwzięcia wydaje się trudna. Gdzie zamierzacie spać, co jeść, jak pomieścić na kajaku ubrania i wszystkie potrzebne rzeczy?

Z doświadczenia wiem, że zawsze zabierałem na spływy za dużo rzeczy, dlatego teraz staram się podejść do tego minimalistycznie. Na ostatnim spływie sam miałem 150 kg bagażu, ale, prawdę mówiąc, 80 proc. ubrań nie wykorzystałem. Teraz będę w kajaku z żoną, więc chociażby z tego względu bagaż będzie musiał zostać zmniejszony. Zależy nam na tym, aby mniej się przebierać, tylko wtedy kiedy będziemy mogli wejść w ciepłe miejsce np. na przystani kajakarskiej. Wtedy będziemy też korzystali z takich udogodnień jak prysznic i kąpiel.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Halo Polacy". Ile kosztuje życie Europejczyka w Egipcie? "Niektóre produkty są absurdalnie drogie"

Jeżeli chodzi o jedzenie, to będziemy głównie bazować na batonach energetycznych, mających bardzo dużo kalorii, a ważących niewiele. Oprócz tego czekolada i masło orzechowe. Dodatkowo będziemy wspomagać się witaminami w tabletkach. Spać natomiast planujemy w namiotach, które mają chronić nas przed deszczem i wiatrem. Wyposażyliśmy się też w dobre śpiwory.

Jakich trudności spodziewa się pan na trasie?

Każda wyprawa wiąże się z zagrożeniem. Może spotkać nas wszystko, np. na Zalewie Włocławskim, gdzie fala potrafi być naprawdę duża. Najważniejsze jest to, aby zawsze mieć na sobie kamizelkę ratunkową. Dodatkowo teraz będziemy płynąć w dwóch kajakach, więc będzie druga osoba do pomocy, dlatego wykluczamy zagrożenie życia.

Z kolei zagrożenie zdrowia jest możliwe. Możemy się przeziębić, nabawić zapalenia płuc, nawet kajak może się wywrócić. Ostatnio miałem taką sytuację, kiedy nie zauważyłem kłody, która była pod wodą i oparłem się o nią bokiem. Woda zaczęła nabierać się do kajaka i wtedy z niego wyskoczyłem.

Czytaj też:Wypożyczyła kajak zimą. "Przez trzy godziny widzieliśmy tylko jednego człowieka"

Miałem też podczas poprzedniego spływu przygodę z wilkami, kiedy okazało się, że dwie watahy walczyły ze sobą na terenie, na którym miałem nocować. Innym razem wypadłem z kajaka i do wody wpadł mój telefon. Trzeba być przygotowanym na wszystko, ale bezpieczeństwo stawiamy zawsze na pierwszym miejscu.

1007 km kajakiem, nie wiosną lub latem, ale zimą. Skąd pomysł na tak szaloną wyprawę?

Moim zdaniem wiosną czy latem Wisłę kajakiem może przepłynąć wiele osób. Takie spływy już odbywały się wcześniej i nie wzbudzają dużego zainteresowania. Pomysł musi być jak najbardziej intrygujący. Dotąd nikomu nie udało się spłynąć całej Wisły kajakiem w warunkach zimowych.

Marek Kamiński w 2010 r. zaczął od Oświęcimia, my z kolei zaczynamy dużo wcześniej, bo w Goczałkowicach-Zdroju, więc od pierwszego momentu, w którym można zacząć spływ kajakowy. Wcześniej jest to niemożliwe przez spiętrzenia wody. Poza tym na końcu chcemy wpłynąć jeszcze w Martwą Wisłę i dopłynąć do Gdańska, żeby skończyć w Motławie. Takiego odcinka najdłuższej polskiej rzeki nikomu nie udało się jeszcze pokonać, więc dla niektórych jest to absurdalne.

Trasa, która zamierzają pokonać kajakarze

Trasa, którą zamierzają pokonać kajakarze

Źródło: WP

Mój szef z wojska zapytał mnie kiedyś: "Szymon, ale kto normalny przepływa Wisłę zimą?". I o to właśnie chodzi. Nikt normalny tego nie robi, dlatego wzbudzamy takie zainteresowanie. A to akurat jest nam wyjątkowo potrzebne, bo robimy to, aby pomóc dwuletniemu Olafkowi z Gdańska, który cierpi na rzadką chorobę genetyczną - dystrofię mięśniową Duchenne'a. Mam wielką nadzieję, że ludzie chętnie będą spoglądali na nasze zmagania w akcji "#SiłaDlaOlafa kajakiem przez Polskę" i wpłacali na zbiórkę.

Pan Szymon wraz z żoną Liubovą będą płynęli w jednym kajaku

Pan Szymon wraz z żoną Liubovą będą płynęli w jednym kajaku

Źródło: Archiwum prywatne

Z jednej strony pojawia się szczytny cel i chęć pomocy, a z drugiej wyzwanie i pragnienie zapisania się na kartach historii, jako pierwsi Polacy, którzy zimą przepłynęli całą Wisłę. Który z tych celów traktuje pan jako nadrzędny?

To jest sprawa bardzo prosta. Najważniejsze jest zebranie pieniędzy dla Olafa, a żeby to zrobić, trzeba poinformować jak najwięcej osób o zbiórce. Mogę tego dokonać, wybierając się w tak szaloną wyprawę. Oczywiście pobicie rekordu Guinnessa w pokonaniu rzeki zimową porą na odcinku tysiąca kilometrów to kwestia ambicjonalna. Chciałbym to zrobić, bo wcześniej mi się nie udało i to mnie też motywuje, ale nie jest na pierwszym miejscu. Nawet powiem więcej - jeśli Łukaszowi będzie szło lepiej i popłynie przed nami i on pierwszy pobije rekord Guinnessa, to będę mu kibicować, najważniejsze jest dla mnie to, żeby zebrać dla Olafa 15 mln zł.

Nie ukrywam, że mamy też inne, poboczne cele. Moja żona, która jest Ukrainką, chce pokazać, że nasze dwa narody - polski i ukraiński - mogą się nie tylko hejtować w Internecie, ale także razem osiągnąć dużo dobrego. Chcemy też z żoną zaszczepić w ten sposób w dzieciach, nie tylko swoich, ale we wszystkich, dobre wartości. Pokazać, że przez sport i turystykę także można pomagać potrzebującym. Cel główny jest jeden, który chcemy wykonać nawet w 110 proc. ale pobocznych jest mnóstwo.

Polacy skazani będą na warunki atmosferyczne, bowiem wszystkie noce zamierzają spędzić w namiocie

Podróżnicy skazani będą na warunki atmosferyczne, bowiem wszystkie noce zamierzają spędzić w namiocie

Źródło: Archiwum prywatne

O pomaganiu przez sport i turystykę słyszy się coraz częściej. Niektórzy wchodzą na szczyty górskie, inni pokonują pieszo tysiące kilometrów. Dlaczego w pana przypadku padło na kajak?

Zostało to we mnie zaszczepione już w dzieciństwie, bo moi rodzice uprawiali aktywnie turystykę kajakarską. Nawet mama, będąc ze mną w ciąży, pływała kajakami. Tata z moim ojcem chrzestnym zabierali mnie na dwu- i trzydniowe spływy już kiedy miałem 8-10 lat i tak zaraziłem się pasją do tego sportu.

Jakich rad mógłby pan udzielić osobom, które chciałyby kiedyś także przepłynąć Wisłę?

Przede wszystkim podstawą zawsze jest kamizelka, chociażby asekuracyjna. Ona charakteryzuje się małą wypornością, dlatego jeszcze bardziej wskazane byłyby ratunkowe, czyli te, których bardzo wstydzimy się, będąc latem na kajakach, ale to nie jest żaden wstyd. Zawsze najważniejsze jest dobre zabezpieczenie.

Dodatkowo nigdy nie warto wybierać się na kajak samemu. Jeśli ktoś chciałby rozpocząć swoją przygodę z kajakarstwem, to najlepiej na początku wybrać się na rodzinne spływy. Przykładowo po rzece Reda, który płynie sprzed Wejherowa i wpływa do Zatoki Puckiej. Jest to płytka rzeka, więc nawet jeśli wypadnie się z kajaka, to nic nie powinno się stać. Jeszcze chciałabym zaznaczyć, że na wodzie nie ma mowy o alkoholu i żadnych innych używkach.

Małżeństwo Machnowskich chce także pokazać, ile dobrego można zdziałać dzięki współpracy

Małżeństwo Machnowskich chce także pokazać, ile dobrego można zdziałać dzięki współpracy

Źródło: Archiwum prywatne

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl