Wypożyczyłam kajak w Gdańsku. Wróciłam z 3 kg śmieci
Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl.
Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.
Poznawanie Gdańska z perspektywy rzeki to świetne doświadczenie. Połączenie rekreacyjnej wycieczki z akcją sprzątania rzeki - jeszcze lepsze.
Weź kajak za darmo i zbierz śmieci
W ramach akcji "ekoKajak" można wypożyczyć sprzęt do pływania po Motławie za darmo, a w zamian trzeba przynieść śmieci zebrane na rzece. W akcji może wziąć udział każdy (nieletni muszą być pod opieką dorosłych). Wystarczy wypełnić formularz zgłoszeniowy dostępny do pobrania na stronie gdansk.pl i wysłać go na adres ekokajak@sportgdansk.pl.
W budynku Gdańskiego Ośrodku Sportu przy przystani Żabi Kruk dostaniemy wszystkie niezbędne informacje - wraz z mapką terenu, który objęty jest akcją i informacjami, w które części rzeki nie wpływamy, żeby nie przeszkadzać gniazdującym ptakom. Obsługa dobierze nam kapoki, wiosła, wyposaży w worki na śmieci i specjalne chwytaki, które naprawdę ułatwiają sprzątanie. Za wypożyczenie kajaka nie płacimy nic. Trzeba mieć jednak ze sobą 50 zł na zwrotną kaucję. Kiedy wszystkie formalności zostają dopełnione - ruszamy na wodę.
Nie przywoźcie pralek i hulajnóg
Wsiadam do kajaka i myślę o wytycznych miłego pana z bosmanatu, który kilkakrotnie przypominał, że zbieramy tylko małe śmieci. - Co to znaczy małe? - pytam.
- Małe, czyli butelki, puszki, kawałki styropianu, siatki foliowe. Absolutnie proszę, żeby nie przywozić opon, lodówek, mikrofalówek, hulajnóg i tego typu sprzętów. Od tego są służby, a my nie mamy jak i gdzie przechować tego typu znalezisk. Poza tym te wszystkie sprzęty są całe utytłane szlamem i potem umycie np. roweru, którym takie znalezisko zostało przyciągnięte, trwa naprawdę wieki - wyjaśnia pan z bosmanatu.
Trudno mi uwierzyć, że takie skarby pływają po Motławie, ale zostaję zapewniona, że niestety to prawda, a takie znaleziska do rzadkości nie należą. W duchu mam nadzieję, że nie trafię na podobne skarby i zostanie mi oszczędzany dylemat, co z takim odkryciem zrobić.
Pogoda jest piękna, widać, że po tygodniu deszczu pierwszy słoneczny dzień wyciągnął ludzi z domów i kwater. Choć jest dopiero godz. 10 rano, na rzece już toczy się życie. Choć kaczki jeszcze sennie wygrzewają się na brzegu, na wodzie pojawiają się rodziny z dziećmi - ci zwykle wsiadają do rowerów wodnych, tych tradycyjnych i tych stylizowanych na wozy strażackie lub policyjne. Trenują też zawodowcy. Tuż obok przepływają trzy kajaki - naprawdę szybko, a za nimi pan w łódce spokojnie patrzy na stoper. Pojawia się też mężczyzna z wędką i spacerowicze z psami, które - co widać po absolutnym braku zainteresowania kaczkami - (z pełną wzajemnością) są tu stałymi bywalcami. Im później, tym więcej i pływających, i spacerowiczów.
Jednym słowem - dzieje się, ale w stopniu umiarkowanym i bardzo przyjemnym. Nie widać ani hulajnóg, ani pralek, czas więc zacząć szukać mniejszych śmieci.
Czytaj też:Armagedon w polskich górach. "Przeszliśmy kilka metrów w 25 minut"
Cel - wypełnić worek
Worki na śmieci dostajemy w bosmanacie. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą dwa dodatkowe. I natychmiast dopada mnie dylemat. Z jednej strony budzi się we mnie ambicja zbieracza - przywiozę jak najwięcej śmieci. Z drugiej głos rozsądku pyta cichutko, czy jednak nie byłoby lepiej, gdyby nie udało mi się wypełnić nawet tego jednego worka? W końcu to znak, że nie jest tak źle, że tych śmieci nie jest aż tak dużo. Przecież celem akcji nie jest wyprodukowanie hałd odpadków, tylko posprzątanie rzeki i wyrabianie w ludziach dobrych nawyków - nie śmiecimy, wszystko, co przynieśliśmy, zabieramy ze sobą!
Kończę tę interesującą wewnętrzną dyskusję wnioskiem, że moje dylematy są bez znaczenia. Po prostu pozbieram wszystko, co znajdę - przykładając się do zadania, czyli uważnie przyglądając się okolicom nabrzeży, szuwarom, wszelkim zatoczkom i załomom, bo tam przede wszystkim gromadzą się śmieci i tyle. Ile ich będzie - zobaczymy.
Z wody wyciągam przede wszystkim ślady towarzyskich spotkań przy alkoholu. Dominują puszki po piwie i szklane butelki (zwłaszcza po wódce). Są też plastikowe opakowania po różnych przekąskach - chipsach, lodach, gumach do żucia, foliowe woreczki, plastikowe butelki po napojach i styropian z okolicznych placów budowy. Jest tego mniej niż się spodziewałam. Może to efekt akcji "ekoKajak"? A może zwyczajnie brzydka pogoda, która zatrzymała ludzi w domach? Fakt, słaba przyjemność pić piwo nad Motławą, kiedy leje się na głowę. Wydaje mi się jednak, że jest lepiej niż w ubiegłym roku.
Moje luźne obserwacje potwierdza pan z bosmanatu. - To prawda - przyznaje. - Śmieci jest mniej, widzimy to na rzece i po workach, z którymi wracają ludzie. Są mniej wypełnione - choć oczywiście wszystko zależy od dnia i miejsca, w które popłyniemy - dodaje.
Po zejściu na ląd, odstawiamy kajak i przystępujemy do ważenia. - Litraż widzimy na oko. Prawie cały 60-litrowy worek - ocenia pracownik Gdańskiego Ośrodka Sportu. - Teraz zobaczymy, ile tego jest na wagę - mówi i zaczepia worek na haczyku. Wynik? Prawie 3 kg. - Ta informacja trafia do statystyk. Nie ma znaczenia, ile kilogramów się nazbiera. Wiadomo - szkło jest ciężkie, a styropian nie waży prawie nic, jakoś jednak staramy się opisywać skalę śmieci, które wyciągamy z Motławy - mówi. - Od końca kwietnia br. do początku sierpnia uzbierało się tego już blisko 280 kg, a na litry - prawie 3900. Ciągle sporo - dodaje.
Normalny spływ kończy się zdaniem sprzętu i uprzejmym pożegnaniem. Na uczestników akcji "ekoKajak" czeka jeszcze jedno zadanie - segregacja odpadków i wyrzucenie ich do odpowiednich pojemników. Dlatego zdecydowanie warto zabrać ze sobą rękawiczki!
Motława jest piękna i czystsza - a przynajmniej mniej bogata w śmieci - niż w ubiegłych latach. Spływy po Gdańsku to ogromna frajda, a sama akcja jest rewelacyjna. W końcu zyskują wszyscy. I ludzie, którzy mogą pozwolić sobie na taką atrakcję bez sprawdzania stanu konta, i przyroda!
Za dużo puszek i butelek
Po blisko trzech godzinach na rzece - wniosek sam się narzuca: alkohol to jeden z największych wrogów przyrody! W worku, który przywiozłam z wycieczki po Motławie, jakieś 80 proc. stanowiły butelki i puszki, ewentualnie dodatki do nich, np. opakowania po chipsach. Zdarzały się nawet "wielopaki", np. worek po ziemniaczanych przekąskach, a w nim pięknie upchnięte puszeczki od piwa. Bardzo ładnie. Szkoda tylko, że tak sprawnie zapakowany odpad nie trafił do śmietnika, tylko wprost do rzeki.
Najsmutniejsze jest, że to, co widzimy i zbieramy, to tylko wierzchołek góry, a właściwie powierzchnia rzeki. Wiele śmieci nie pływa, tylko od razu idzie na dno. Co więc dzieje się na dnie Motławy? Obawiam się, że maluje się tam bardzo smutny obraz, który tworzymy my sami.
Warto więc włączyć się do działania. Akcja "ekoKajak" potrwa do końca września. W sierpniu kajaki czekają na uczestników projektu od poniedziałku do piątku. Po wakacjach - także w weekendy. Z czystym sumieniem - polecam.
Czytaj też:Trójmiejskie plaże toną w śmieciach. Turyści zostawiają na nich kilkaset ton odpadów rocznie
Magda Bukowska, WP Turystyka
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl