To najdziksze miejsce w Polsce. Opuszczone wsie skrywają tajemnice
Artykuł jest częścią letniej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Wiosną wzgórza w Beskidzie Niskim mienią się różnymi odcieniami zieleni i bieli. Tam, gdzie białych kwiatów jest najwięcej, były kiedyś wsie. Dzikie jabłonie, grusze i śliwy to jedyne, co przypomina o toczącym się tam kiedyś życiu. Turyści zapuszczają się tu rzadko. Mało kto wie, ile opuszczonych wiosek kryje się w beskidzkich lasach. Każda z nich skrywa swoje tajemnice.
To idealny kierunek dla tych, którzy szukają w Polsce resztek dzikości, chcą pobudzić zmysły i zatopić się w zagadkach historii. Wędrując leśnymi ścieżkami, trudno spotkać człowieka. Jedynie w niektórych zapomnianych wsiach widać pojedyncze sylwetki ludzi.
Pochylają się nad pokrytymi trawą grobami, zaglądają do wyschniętych, porośniętych mchem studni. Czasem cicho płaczą, bo dzięki tej podróży udało im się dowiedzieć, kim tak naprawdę są. Poznają miejsca, skąd pochodzili ich bliscy. Chodzą ich ścieżkami jakby liczyli, że gdzieś między drzewami za chwilę ujrzą ich cień.
Przyjeżdżają tu z północy Polski, zachodniej Europy czy Stanów Zjednoczonych. Chcą poznać historie swoich przodków. Niektórzy zabierają na pamiątkę kamień, inni dokumentują dzikie wsie na fotografiach. Są też tacy, którzy przywożą tu swoich dziadków. Dla nich to wyjątkowo bolesna podróż. Kolejne pożegnanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W Polskę na weekend". Roztocze to "polska Amazonia". Idealne miejsce nie tylko na jesienny weekend
Większość beskidzkich wsi została wysiedlonych w trakcie akcji Wisła. Inne zostały spalone lub stopniowo wyginęły. Dla ich mieszkańców to nadal otwarta rana. Bardzo dokładnie pamiętają dni, w których nagle stracili swój dom. - Wtedy umarliśmy po raz pierwszy. Od tamtej pory nic nie było już takie samo. Na zawsze zostawiliśmy tam serce - mówi nam pani Teresa, której rodzina zamieszkiwała wieś Rostajne.
Dziś mieszka w dawnej wsi swojego męża - Ropiance. Wrócili tam po wojnie i udało im się doczekać starości "na swoim". Kobieta od kilku lat jest już sama. Tym chętniej wraca do wspomnień.
- W każdej wsi była żydowska karczma, kopalnia i bogate gospodarstwa. Żyliśmy tu wszyscy ze sobą - Łemkowie, Romowie, Żydzi i Polacy. Byliśmy jedną wielką rodziną - wspomina. Z tego nie zostało już prawie nic. Tylko kapliczka, kilka krzyży i sad.
Mimo to do wsi wracają dziś Łemkowie nawet zza oceanu. Michał Chomik, pochodzący z sąsiedniej Świątkowej Małej, a mieszkający w Stanach Zjednoczonych, postanowił w symboliczny sposób upamiętnić Rostajne. Wybudował kapliczkę, będącą miniaturową repliką dawnej cerkwi greckokatolickiej.
- Wiele ludzi tu wraca i wspomina. To albo dzieci mieszkańców tych wsi, albo oni sami. Chcą się pożegnać. Idą na cmentarz i mówią, że im zazdroszczą. Bo leżą u siebie - opowiada nasza rozmówczyni. - Wiele osób nie miało takiego szczęścia jak my, żeby wrócić do domu - dodaje.
W Ropiance z każdej strony na horyzoncie rysują się wzgórza. Na dawnych polach uprawnych, które nie wchłonął jeszcze las, latem wypasane jest bydło. Wyżej pasą się owce. Jest nawet bacówka, ale od kilku lat stoi nieczynna. Na kilka wsi przypada jeden kościół, cmentarz i sklep.
W nim dziś dostawa kawy i słodyczy, lokalna piekarnia dostarcza w środy ulubiony chleb pani Teresy. "Wiejski" pachnie, jak ten wypiekany przez jej mamę w domowym piecu.
We wsi jest tak cicho, że na dźwięk odpalanego silnika starego fiata wszyscy aż się wzdrygają. Na tabliczce przy sklepie wisi rozkład jazdy. Autobus jeździ raz w tygodniu. Można dostać się do Dukli i zrobić większe zakupy.
Drogę koło sklepu przebiegają sarny. Obok kilkuletnie dzieci biegną do górskiego strumyka. Czas w Ropiance stanął w miejscu. Jakby czekał na znak od Boga, że teraz może znów ruszyć naprzód. Jakby ktoś postanowił włączyć tu pauzę. Tereny Olchowca i Ropianki uznane są za jedne z najdzikszych i najbardziej bezludnych miejsc w Polsce.
Kopysne - historia uratowana od zapomnienia
Podobną historię ma za sobą wieś Kopysne, położona nieopodal wzgórza Kopystanka. Nie prowadzi tam żadna utwardzona droga. Żeby dotrzeć na miejsce, trzeba dojechać do wsi Robotycze i stamtąd iść dalej trzy kilometry kamienistą drogą. Na miejscu intensywnie pachnie czeremcha. Czuć też zapach lasu. Poza śpiewem ptaków nie słychać nic więcej.
Z gąszczy traw wystają stare krzyże. Między konarami rozległych drzew stoją pozostałości dzwonnicy, a kawałek dalej cerkiew z 1821 roku. W oddali widać też resztki zabudowań. Niektóre z daleka wydają się zamieszkałe. Przez chwilę można mieć złudzenie, że z jednej z chat za chwilę ktoś wyjdzie i uda się do swoich obowiązków. Po dokładniejszym spojrzeniu widać jednak, że to opuszczone rozpadające się chaty. Jedyne, które przetrwały.
We wrześniu 1945 r. wieś została spalona przez oddział UPA, sotnia "Łastiwki". Lokalna ludność spłonęła we własnych łóżkach. Ci, którzy przeżyli, opuścili wieś w związku z wysiedleniem na teren Ukrainy. Na miejscu zostało kilka rodzin, ale trudne położenie wsi utrudniało jej rozwój. Z roku na rok Kopysne umierało. W końcu zostało tylko wspomnieniem.
Potomkowie dawnych mieszkańców Kopysna nie pozwalają jednak, by wieś całkowicie odeszła w zapomnienie. Prowadzą nawet stronę internetową upamiętniającą losy wioski. Co roku spotykają się na terenach byłej osady i przy blasku ogniska wracają do dawnych lat.
Otwarte drzwi zapraszają do zaginionego świata
Symbolem historii opuszczonych beskidzkich wsi stały się drzwi. Drewniana framuga stoi w szczerym polu, na łące w Nieznajowej. To projekt Natalii Hładyk ze Zjednoczenia Łemków. Jak tłumaczy absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, to drzwi do zaginionego świata, które są zaproszeniem, żeby ten nieistniejący świat odnaleźć. To pomnik upamiętniający łemkowskie wsie, które w wyniku wojennej zawieruchy zniknęły bezpowrotnie.
Na drzwiach widnieje symboliczny napis: "Dachem wysokie Niebo nad Tobą, ścianami las gęsty. Przekrocz próg Domu, a dawnej gościnności smak zaznasz".
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl