WP Ważny temat
WP Ważny temat

Roślina, której zmiany klimatyczne niestraszne. Lubi gdy jest ciepło i sucho

Gdy myślimy o wielkich polach lawendy, przed oczami mamy obrazy francuskiej Prowansji, włoskiej Toskanii czy hiszpańskiej Kastylii. Tymczasem plantacje tej rośliny w ostatnich latach coraz częściej pojawiają się w naszym kraju. Polacy pokochali tę atrakcję i bardzo chętnie korzystają z produktów lawendowych, z noclegów przy lawendowych polach, jak i z sesji fotograficznych wśród kwiatów.

Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl.

Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.

Najlepszym dowodem na to, że klimat na Ziemi się zmienia, jest fakt, że możliwa staje się w Polsce uprawa roślin, które wcześniej były typowe dla regionów śródziemnomorskich. Mowa tu o winorośli, coraz chętniej sadzonej na terenie naszego kraju oraz o lawendzie. Pola lawendy powstają w całym kraju jak grzyby po deszczu i cieszą zmysły gości odwiedzających te wyjątkowe miejsca.

Na razie nie są to ogromne plantacje, jak w Prowansji czy w Toskanii, jednak coraz większe fragmenty pól obsadzane są charakterystycznymi krzakami o fioletowych kwiatach. W Polsce nie funkcjonuje przemysł związany z przetwórstwem lawendy, więc wszystko to, co wytwarzane jest na rodzimych plantacjach, produkowane jest w sposób rzemieślniczy.

Warsztaty, gimnastyka i aromaterapia

Właściciele lawendowych farm, zapraszając na swoje pola gości, oferują im zazwyczaj zarówno produkty wytworzone z fioletowych kwiatków, jak i rozmaite aktywności wśród roślin - lawendowe warsztaty produkcji mydła czy świec, ćwiczenia i medytacje na łące przy polu, sesje fotograficzne czy po prostu przebywanie wśród pachnących krzaczków.

Ponieważ lawenda jest właśnie w pełnym rozkwicie, postanowiłam odwiedzić jedno z takich pól. Wybór padł na uprawę Lawenda to dobro na Kociewiu.

Ruszam na pole

Pole znajduje się ok. godziny jazdy samochodem od Gdańska. Jest to teren, gdzie nie dotrzemy raczej transportem publicznym, więc wsiadam do samochodu i jadę. Już sama trasa przez kociewskie wioski i pola oraz leniwe 50 km na godz. działają relaksująco. Mimo włączonej nawigacji, dwa razy gubię drogę i zawracam.

Na ostatnim odcinku tabliczki ze strzałkami doprowadzają mnie na pole usytuowane przy drewnianym siedlisku.

Lawenda rzeczywiście jest w pełni rozkwitu. Gdy podchodzę do kwiatów, słyszę, że wśród fioletów i niebieskości toczy się intensywne życie pszczół, os, trzmieli i innych owadów, których nazw nawet nie próbuję zgadywać. Są ich tysiące. Przy polu niewielki drewniany sklepik, gdzie mogę kupić syropy, kremy, herbaty, miody, przyprawy, a nawet hydrolat lawendowy (leczniczy płyn uzyskany poprzez parową destylację kwiatów lawendy).

Połowa lipca to czas najbardziej intensywnego kwitnienia lawendy

Połowa lipca to czas najbardziej intensywnego kwitnienia lawendy

Autor: Katarzyna Wośko

Źródło: WP

Jest też kawiarenka pod chmurką, czyli stoliki, przy których można wypić kawę lub herbatę i zjeść lawendowe brownie. W tajniki uprawy lawendy wprowadza mnie syn właścicieli, Filip Dobrosielski.

Katarzyna Wośko: Zacznijmy od początku, czyli jak zaczęła się wasza przygoda z lawendą?

Filip Dobrosielski: Przeprowadziliśmy się do Radziejowa z Trójmiasta ok. 10 lat temu. Znaleźliśmy tutaj dużo spokoju i wytchnienia po latach spędzonych w mieście. Zaczęliśmy jednak szukać jakiegoś pomysłu na to miejsce. Ale sama przygoda z lawendą zaczęła się od tego, że mama dostała od taty książkę o zielarstwie, w tym o lawendzie. I to był strzał w dziesiątkę.

Początkowo nie wiedzieliśmy, czy roślina się tu przyjmie. W tamtych czasach nie było zbyt wielu informacji, jak uprawiać lawendę na naszych terenach. Zaczęliśmy testować, jak roślina będzie znosić lokalne warunki. Posadziliśmy pierwszych kilkadziesiąt krzaczków, obserwowaliśmy, jak przezimują. A że rośliny zachowywały się obiecująco, z czasem plantacja się powiększała i powiększała, i dzisiaj liczy już ponad 2,5 tys. krzaków.

Naturalną konsekwencją rosnącej uprawy było szukanie pomysłu, jak wykorzystać rośliny i ich cudowne właściwości. I tak zaczęła się działalność Lawenda to dobro, jako połączenia plantacji oraz firmy kosmetycznej.

Przy polu działa niewielki sklepik z produktami z lawendy. Na zdjęciu właściciel, Tomasz Dobrosielski i jego syn Filip

Przy polu działa niewielki sklepik z produktami z lawendy. Na zdjęciu właściciel, Tomasz Dobrosielski i jego syn Filip

Autor: Katarzyna Wośko

Źródło: WP

Poza udostępnianiem pola turystom, produkujecie kremy, balsamy, przyprawy, herbaty... Wytwarzacie to wszystko tutaj, własnymi siłami?

Część rzeczy robimy sami, a część przygotowuje nam laboratorium, które dostaje od nas surowiec i recepturę, a następnie wytwarza dany specyfik. Jeśli chodzi o kosmetyki, wszystko musi być przebadane, przetestowane i spełniać wysokie standardy. Tutaj na miejscu nie mamy do tego warunków i nie bylibyśmy w stanie tego zrobić, stąd decyzja, żeby zamawiać to właśnie w laboratorium.

To proszę opowiedzieć, jakie są właściwości lawendy, dlaczego swoją nazwą przekonujecie, że to samo dobro?

Przede wszystkim roślina ta ma właściwości kojące, uspokajające i wyciszające. Pokropienie poduszki wyciągiem z lawendy czy położenie tam, gdzie śpimy woreczka z suszem lawendowym powoduje, że sen przychodzi bardzo szybko. Lawenda wycisza, koi nerwy, ma też działanie przeciwzapalne i odkażające. Dobrze ją stosować przy problemach skórnych.

Autorka tekstu podczas wizyty na plantacji

Autorka tekstu podczas wizyty na plantacji

Autor: Anna Krzepicka-Kaszuba

Źródło: WP

A jak jest z uprawą tej rośliny na naszych terenach? Widzimy, że w ostatnich latach pola lawendy powstają właściwie we wszystkich częściach Polski, na różnych glebach i przy różnym ukształtowaniu terenu. Jest jej wszystko jedno, gdzie rośnie?

W związku ze zmianą klimatu granica upraw przesuwa się coraz dalej na północ, jest u nas coraz cieplej i coraz łatwiej zakładać plantacje lawendy. Niestety. Mówię "niestety", bo wiem, jakim kosztem się to dzieje. Ale dla lawendy to dobrze, jej się to podoba. Ona nie jest zbyt wymagająca - nie potrzebuje zbyt dużo wody, lubi, gdy jest sucho, bo wtedy jest mniej podatna na choroby. Lawenda potrzebuje też sporo miejsca. Nie można jej sadzić zbyt gęsto. Każda odmiana ma też swoją specyfikę.

Na waszej plantacji macie posadzone różne odmiany, niektóre można zauważyć już z daleka, ponieważ odróżniają się kolorem.

Tak, aktualnie uprawiamy aż sześć rożnych odmian. Jedna lepiej nadaje się do wykorzystania kulinarnego, inna ma bardziej intensywny zapach, trzecia jest wyjątkowo ładna wizualnie. Zależało nam na tym, żeby było różnorodnie.

A jak jest z miodem lawendowym? Widzimy, że na polu aż roi się od pszczół i innych owadów zbierających nektar.

Liczba naszych sadzonek nie pozwala na to, żebyśmy pozyskiwali tutaj czysty, 100-proc. miód lawendowy. Żeby tak było, lawenda musiałaby rosnąć w promieniu dwóch km od pasieki. Mamy w pobliżu zaprzyjaźnioną pasiekę, z którą współpracujemy, ale nie udaje się z tak małego jednak pola, jak nasze uzyskać czystego lawendowego miodu. Dlatego robimy miód macerowany lawendą. Miód lawendowy można uzyskać jedynie z ogromnych plantacji w Prowansji we Francji, z pól we Włoszech czy w Hiszpanii, ale nie tu u nas.

Czyli, jeśli ktoś ma cztery zagony lawendy i sprzedaje miód, mówiąc, że to czysty miód lawendowy - kłamie?

Ha, ha! Tak, raczej jest to podejrzane, nie da się uzyskać go z tak małego pola.

Żyjecie z lawendy? Widzę, że nawet w południe, w dzień powszedni jest tu sporo osób. Macie tez sklep internetowy z produktami lawendowymi.

Nie, niestety sezon lawendowy w Polsce jest bardzo krótki, trwa niespełna dwa miesiące i wtedy jest to bardzo intensywny okres w naszym życiu. Ale to nie jest nasze jedyne zajęcie ani źródło utrzymania.

Wspomniał pan, że interesuje was również produkcja wina. Pracował pan przez pewien czas w XIX-wiecznej, ekologicznej winnicy we Włoszech. Czyżbyście na fali tych zmian klimatycznych planowali również założenie własnej winnicy na Kociewiu?

Rozważaliśmy to również. Ale nasz sąsiad ma taki plan, więc chyba jemu zostawimy przecieranie szlaku.

Proszę mi jeszcze powiedzieć, dlaczego nie pobieracie opłat za wstęp na waszą plantację?

My naprawdę wierzymy, że lawenda to dobro. Gdyby turyści przyjeżdżali tu i kupowali bilety wstępu, to po wizycie u nas nie zostawałoby im nic poza wspomnieniami i kilkoma zdjęciami. A my przyjęliśmy zasadę, że warunkiem wejścia na pole jest kupienie czegoś w naszym sklepiku. Dzięki temu nasi goście mogą i spędzić tu czas, i porobić sobie zdjęcia i później, w domu skorzystać z dobroczynnego działania lawendy. Bardzo często do nas wracają.

Rodzina Dobrosielskich przekonuje, że lawenda to dobro. I rzeczywiście, coś w tym jest

Rodzina Dobrosielskich przekonuje, że lawenda to dobro. I rzeczywiście, coś w tym jest

Autor: Anna Krzepicka-Kaszuba

Źródło: WP

Katarzyna Wośko, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl