Orient Express w Polsce? Spędziłam noc w luksusowym pociągu
Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl.
Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.
Wizja nocy spędzonej w wagonie, nawiązującym wyglądem do XIX-wiecznych, luksusowych kolei rozbudziła moją wyobraźnię. Podobne emocje wzbudził 150 lat temu Orient Express, który spełnił marzenia bogatych, europejskich mieszczan, którzy pragnęli podróżować dla przyjemności.
4 października 1883 roku wyruszył w trasę i zapoczątkował czasy nowoczesnej turystyki. Inspirował podróżników i pisarzy, takich jak Agatha Christie, autorka książki "Morderstwo w Orient Expressie", pokazywał, że świat może być na wyciągnięcie ręki.
Polska kolej owiana jest raczej złą sławą. Choć podróż Pendolino na trasie z Krakowa, przez Warszawę do Gdańska to przyjemne doświadczenie, składy regionalne wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Opóźnienia, przeładowanie i niezbyt zawrotne prędkości sprawiają, że tęsknota za koleją jak z filmu jest jeszcze silniejsza. Taką nostalgię poczuła również Wioletta Mamoń ze Stacji Galicja w Zatorze, która podczas swoich czterdziestych urodzin usłyszała, że jej pociąg już dawno odjechał. Ale o tym za chwilę...
Zator przyciąga szaleńców
Gdy szukałam nietypowego miejsca na nocleg w Polsce, od razu wiedziałam, że najlepiej skierować się do Zatora. To miejscowość, która w ostatnich latach przeszła ogromną metamorfozę. Z obszaru rolniczego, słynącego z hodowli ryb i drobnego rzemiosła, zamieniła się w prawdziwą turystyczną potęgę. Wszystko za sprawą parków rozrywki, takich jak Zatorland czy Energylandia, którą rocznie odwiedza nawet dwa miliony turystów!
Właściciele Energylandii rozważali kilka lokalizacji, m. in. Kalwarię Zebrzydowską, ale podobno to właśnie Zator złożył im ofertę nie do odrzucenia. Inwestycja ta ożywiła gospodarczo cały region i przyciągnęła inwestorów z nietypowymi pomysłami. W efekcie, w miejscowości, w której mieszka zaledwie trzy i pół tysiąca osób, znajdziemy hotel na kształt indiańskiej wioski, przystań skandynawską, apartamenty w kontenerach morskich, domki na drzewach, a także pociąg, którego wnętrza do złudzenia przypominają XIX-wieczny Orient Express. I to właśnie ten obiekt postanowiłam przetestować.
Noc w Orient Expressie
Dotarłam do Zatora. Do pociągu doprowadził mnie kierunkowskaz z napisem "Stacja Galicja". Przywitał mnie przepiękny zachód słońca. Widok nieba, które płonie nad czarnymi wagonami, zapamiętam na długo.
Decydując się na nocleg w "Stacji Galicja", możemy wybrać jeden z pięciu apartamentów: szmaragdowy, szafirowy, bursztynowy, diamentowy i rubinowy. Ja postawiłam na ten ostatni. Klucz czekał na mnie w skrytce przy drzwiach.
Gdy weszłam do środka, moim oczom ukazał się długi, pokryty czerwonym, wzorzystym dywanem wagon, na końcu którego znajdowało się duże łóżko. Moją uwagę przykuł piękny, antyczny kredens i urocze, czerwone zasłonki. Bardzo spodobała mi się również tapeta, która w rzeczywistości była miłą w dotyku tkaniną. Całość dopełniały kokieteryjne lampy.
Choć wystrój wnętrz nawiązuje do XIX wieku, w środku znajduje się klimatyzator, płaski telewizor oraz minilodówka. Do dyspozycji mamy również prywatną łazienkę. Oczywiście jest też prąd i WiFi, choć ono akurat nie działało najszybciej.
Na kredensie czekało na mnie menu śniadaniowe, w którym znajdowało się kilka opcji, m.in. kanapka z łososiem, tradycyjne śniadanie angielskie, wrap z kurczakiem czy pankejki z owocami. Jest nam dostarczane prosto pod drzwi o godzinie dziewiątej rano.
Śniadanie podawane jest w styropianowych pojemnikach, ale w wagonie znajdują się talerze i sztućce, z których można skorzystać. Jedzenie było smaczne i pożywne, choć może warto by poszerzyć menu o coś typowego dla kuchni galicyjskiej?
Niewątpliwie dużym plusem jest możliwość korzystania z terenów zielonych wokół pociągu. Znajdziemy tam miejsce do grillowania, leżaki, huśtawki, hamaki, boisko do siatkówki, zabawki dla dzieci i sprzęt sportowy. Największą atrakcją jest jednak stojące pośrodku jacuzzi.
Pociąg do zmian
Postanowiłam dowiedzieć się więcej o historii powstania tego miejsca. Tuż po śniadaniu zapytałam o to Wiolettę Mamoń, która razem z mężem i wspólnikiem stworzyła "Stację Galicja".
- Działkę sprezentowałam sobie na swoją czterdziestkę - wyjaśnia. - Przez 18 lat pracowałam w lokalnym oddziale ZUS-u. Byłam wypalona zawodowo i bardzo chciałam odmienić swoje życie.
Aby uniknąć kryzysu wieku średniego, Wioletta zaczęła uczyć się języków i robić różne kursy. Dokładnie pamięta moment, w którym koleżanka powiedziała jej, żeby lepiej nie kombinowała, bo jej pociąg już dawno odjechał. Ostatecznie to właśnie pociąg sprawił, że wszystko zmieniło się u niej na lepsze.
Wagony od PKP
Wagony zakupili w przetargu PKP w 2017 roku. - Były przeznaczone na złom, zapłaciliśmy za każdy około kilkunastu tysięcy złotych — mówi Wioletta. Szybko jednak okazało się, że to tylko kropla w morzu wydatków, które trzeba było ponieść. Konieczne było ich całkowite odrestaurowanie, wycięcie okien, ocieplenie, a także podciągnięcie mediów, co wymagało nietypowych rozwiązań.
Pierwszym wyzwaniem był transport. - Tam, gdzie było to możliwe, pociągi jechały po torach, ale konieczne było też wynajęcie samochodów niskopodwoziowych i dźwigów. To było spore przedsięwzięcie logistyczne. Od PKP zakupiliśmy też tory kolejowe. Montowali je pracownicy kolei po godzinach swojej pracy — przyznaje kobieta, pokazując mi na telefonie stare zdjęcia wagonów.
Skompletowanie mebli zajęło trzy lata. - Chcieliśmy, aby wszystko było autentyczne. Codziennie sprawdzaliśmy wszystkie aukcje i portale ogłoszeniowe. W poszukiwaniu różnych perełek zjeździliśmy cały Śląsk i Małopolskę, nawiązaliśmy kontakty ze zdobywcami antyków z Holandii. Większość to meble przedwojenne. Najstarszy kredens pochodzi z 1880 roku, sofy z 1920 roku. Mamy też patefon z końca XIX wieku.
Specjalne życzenia
Miejsce przyciąga wielu nietypowych gości, zarówno z Polski, jak i z zagranicy. - Pewnego razu jeden z mężczyzn poprosił, aby okleić wagon taśmą budowlaną i przykleić tabliczkę "Trwa remont. Wstęp wzbroniony", a następnie schować kluczyk pod wycieraczkę. Udawał przed partnerką, że w Zatorze zabrakło wolnych noclegów i namówił ją, aby "włamać się" do wagonu. Choć spotkało się to z protestami z jej strony, ostatecznie weszli do środka. Na tym jednak się nie skończyło. Zgodnie z życzeniem tego pana, o północy pukał im w okna ochroniarz i krzyczał, że wagon jest w remoncie. Choć partnerka najadła się trochę stresu, ostatecznie sytuacja miała szczęśliwy finał i para wspólnie otworzyła szampana, który czekał na nich w lodówce.
Innym razem cały obiekt wynajęto grupie rekonstrukcyjnej. - Mieli na sobie pióra, rajstopy, wełniane surduty. Grali w ruletkę i kąpali się w jacuzzi. Osoby, które przejeżdżały obok, zatrzymywały się, aby podziwiać całe widowisko. Wyglądało to tak, jakbyśmy przenieśli się w czasie — przyznaje Wioletta.
Ile to wszystko kosztuje?
Piękne wnętrze wagonu, kontakt z naturą, cisza i kameralność... Muszę przyznać, że pobyt był bardzo przyjemny. Ten spokój wynikał m.in. z faktu, że nie wszystkie wagony były zajęte.
- W tym roku gości jest mniej niż w ubiegłych latach — przyznaje Wioletta Mamoń. - Inflacja i niepewne czasy, w których żyjemy, sprawiają, że ludzie ograniczają wydatki. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku to się zmieni — dodaje.
Za noc w pociągu ze śniadaniem zapłacimy od 500 do 700 zł. To cena za cały wagon, która zależy od terminu, długości pobytu i liczby gości (od dwóch do czterech osób). Dodatkowo możemy wykupić romantyczną kolację dla dwojga przy świecach w cenie 300 zł oraz bukiet czerwonych róż za 150 zł.
Choć nie jest to propozycja dla wszystkich, cieszę się, że takie miejsca powstają w Polsce. To dowód na to, że nowoczesna turystyka oferuje podróżnym nie tylko wygodny nocleg, ale przede wszystkim ciekawe doświadczenie.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl