Niezwykłe miejsce przy granicy z Rosją. "Istnieje spore ryzyko, że zakochamy się od pierwszego wejrzenia"
Artykuł jest częścią letniej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
W książkach Joanny Chmielewskiej zaczytywałam się od dziecka. A że lubię podróże śladami literackich bohaterów i z Gdańska do Piasków jest zaledwie 80 km, bywałam w nich wielokrotnie. Zwykle, za radą pisarki, wiosną lub jesienią. Tym bardziej że właśnie w tym okresie najczęściej na Bałtyku szaleją sztormy, które rozbudzają nadzieję na znalezienie wielkiego jak pięść bursztynu. Poza tym to czas, kiedy nad mierzeją można zobaczyć tysiące ptaków, m.in. kormoranów, które zlatują do nas na lato lub właśnie szykują się do odlotu. Poza sezonem nie ma też turystów. Same zalety.
W tym roku postanowiłam zajrzeć do Piasków latem i sprawdzić, jak wygląda wakacyjne oblicze tej sennej osady.
Piaski czy Nowa Karczma?
Ostatnia polska miejscowość na mierzei, to jednocześnie jej najbardziej dziewiczy obszar. Nawet jeśli trafimy tu przypadkiem - co jest dość trudne, zważywszy, że do Piasków prowadzi tylko jedna droga - i nie będziemy nic wiedzieć o tym skrawku lądu, istnieje spore ryzyko, że zakochamy się od pierwszego wejrzenia. Jednak odrobina wiedzy z pewnością pozwoli nam spojrzeć na Piaski z jeszcze większym zainteresowaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowa atrakcja na Wybrzeżu. Piękne widoki i dzikie plaże
Po pierwsze - Piaski to nie odrębna wieś na końcu Polski, a najbardziej wysunięta na wschód część Krynicy Morskiej. Będąc na miejscu trudno się jednak tego domyślić. Obie miejscowości dzieli 10-kilometrowa, wijąca się przez las droga. Trudno też skojarzyć senne Piaski z rozrywkową Krynicą Morską.
Jednak administracyjnie od 1991 r. obie miejscowości stanowią całość. Wcześniej Piaski były wsią należącą do gminy Sztutowo, a jeszcze wcześniej - w XVII w. - do leżącego 80 km dalej Gdańska.
Ciekawa jest też kwestia nazwy miejscowości. Bo Piaski to tak naprawdę wcale nie Piaski. Choć takie właśnie miano znajdziemy na wielu mapach, a nawet tablicach drogowych, oficjalnie ta część mierzei to Nowa Karczma.
O co chodzi z tymi nazwami? Żeby to wyjaśnić, najlepiej cofnąć się do średniowiecza. Już wtedy istniała tu osada, a w XV w., dzięki nadaniu przez krzyżackiego komtura Henryka Holta przywileju karczmarzowi Hannosowi, powstała tu karczma, od której wywodzi się niemiecka nazwa Neukrug. Zmieniono ją po drugiej wojnie światowej, tłumacząc na polską Nową Karczmę.
Skąd w takim razie Piaski - nazwa znacznie częściej używana i powszechnie znana, choć nieistniejąca w żadnych urzędowych dokumentach? To potoczne określenie nawiązuje do ruchomych piasków, które kilkukrotnie zasypywały osadę, zmieniając jej położenie. Ostatni raz miało to miejsce na początku XIX w.
Od Wielbłądziego Garbu po granicę
Dwa sklepy, trzy restauracje, senny malutki port, kilka prywatnych kwater i pole namiotowe - tak w skrócie można opisać turystyczne zaplecze Piasków. Nie ma tu dużych ośrodków wczasowych czy nowoczesnych hoteli. Już choćby po tym łatwo się domyślić, że mieszkańcom nie zależy specjalnie na tym, by turyści najeżdżali latem ich senną miejscowość i zmieniali ją w tętniący życiem kurort. Kogo jednak nie zniechęci brak typowych letnich rozrywek, ten znajdzie autentyczny odpoczynek nad polskim morzem i kilka ciekawych atrakcji.
Pierwsza z nich - Wielbłądzi Garb- znajduje się jeszcze przed wjazdem do Piasków, bliżej Krynicy Morskiej, ale że nie da się dotrzeć do Piasków inaczej niż właśnie przez Krynicę, warto na chwilę się zatrzymać i zdobyć szczyt Mierzei Wiślanej.
Nie jest przesadnie wysoki, bo mierzy zaledwie 49,5 m n.p.m. Jest to jednak najwyższa stała wydma nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Jednocześnie to jedyny na mierzei naturalny punkt, z którego zobaczymy jednocześnie Morze Bałtyckie i Zalew Wiślany. Dla lepszego widoku na szczycie garbu postawiono niewysoką platformę widokową.
Liczba atrakcji turystycznych znajdujących się w samych Piaskach nie jest długa. Znajduje się na niej malutki port i XVIII-wieczny cmentarz mennonicki, ukryty w sosnowych lasach. Z pewnością do tutejszych atrakcji należy też przebiegająca 3 km za Piaskami granica państwowa. Można do niej dojść brzegiem morza lub dojechać na rowerze po wijącej się wśród sosen wybrukowanej ścieżce.
Witaj w Rosji
Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną, jest mało prawdopodobne, by ktoś planował przekraczać granicę. Jeśli jednak ktoś miałby taki pomysł, to w tym miejscu nie ma takiej możliwości. Warto też uważać kąpiąc lub pływając łódką, by przypadkiem nie znaleźć się po stronie Federacji Rosyjskiej.
Ale aby zostać powitanym przez Rosję, wcale nie musimy przekraczać granicy. Mój telefon już przy głównym zejściu na plażę w Piaskach wysłał mi powiadomienie - Witaj w Rosji i poinformował o obowiązujących stawkach za rozmowy telefoniczne i korzystanie z internetu. Żeby uniknąć przykrych niespodzianek, najlepiej wyłączyć tu transmisję danych, a przed wykonaniem każdego połączenia upewnić się, czy jesteśmy w zasięgu polskiego operatora.
Sam zasięg nie jest tu zresztą najlepszy, a im bardziej zbliżamy się do granicy, tym częściej ucieka. A zbliżać się warto z kilku powodów. Po pierwsze ok. 2 km od granicy znajduje się malowniczy klif, który zachwyca nie tylko miłośników fotografii. Poza tym im dalej na wschód tym mniej ludzi. Wprawdzie nawet przy strzeżonym odcinku nie musimy obawiać się tłumów, ale pokonując kilometr w jedną lub w drugą stronę naprawdę możemy być sami nad morzem w środku wakacyjnego sezonu.
Drugim powodem jest bursztyn. Oczywiście na leżące na piasku bryłki wielkości pięści raczej nie powinniśmy się nastawiać, ale w porównaniu z tym, co udaje się uzbierać turystom w Gdańsku czy Sopocie, to prawdziwe bursztynowe eldorado. Wzdłuż brzegu co kawałek ciągną się kupy wysuszonych drewnianych ścinków, a w nich mniejsze i większe kawałki bursztynu. Momentami można zobaczyć widok, który opisała Chmielewska w "Złotej Musze" - święcące złotem górki piasku. Oczywiście są też zbieracze. Niektórzy nawet zaopatrzeni w siatki, na wypadek gdyby jakiś skarb znajdował się w wodzie.
W świecie Joanny Chmielewskiej
Piaski to miejsce, w którym królowa polskich kryminałów zakochała się od pierwszego wejrzenia. Wracała tu często i wielokrotnie z zachwytem opisywała je w swoich książkach. Nie była to miłość jednostronna. Także Piaski oraz Krynica Morska pokochały obdarzoną ogromnym poczuciem humoru pisarkę i na różne sposoby podkreślają jej więź z mierzeją.
Jest więc ulica Joanny Chmielewskiej, ale przede wszystkim szlak pisarki, zbudowany na mierzei w 2016 r. Pierwsza z tablic informacyjnych i upamiętniająca Chmielewską ławka, znajduje się przy bibliotece miejskiej w Krynicy. Więcej znajdziemy ich w samych Piaskach - przy porcie nad Zalewem Wiślanym, przy ulubionym domu pisarki, przy starym dębie, gdzie lubiła pisać (dąb został powalony przez wichurę w rocznicę śmierci Joanny Chmielewskiej) i obok latarni morskiej, gdzie dziś stacjonują harcerze.
Pisarka wolała przyjeżdżać tu poza sezonem, ale myślę, że nawet dziś, 11 lat po śmierci i w samym środku lata, bez problemu odnalazłaby tu klimat swoich ukochanych sennych Piasków.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl