Miejskim autem w wakacyjną podróż. Pojechałem najmniejszym hybrydowym Jeepem nad morze
Artykuł jest częścią letniej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl
Cóż innego kojarzy się mocniej z wakacjami, niż prażące słońce, skrzypiący pod stopami piasek i szum morskich fal. To oczywiste, że ta podróż musiała odbyć się nad morze. Jak wynika z danych GUS-u, polskie wybrzeże gościło w zeszłym roku ok. 1,7 mln turystów. To tak, jakby wypocząć nad morze przyjechała niemal cała Warszawa.
Jednak jak pisał w "Twierdzy" Antoine de Saint-Exupéry: "Liczy się jedynie droga. To ona trwa, a nie cel, który jest złudzeniem wędrownika, kiedy idzie od jednego grzbietu góry ku drugiemu, tak jakby osiągnięty cel miał jakiś sens". Kluczem tej wyprawy miała być właśnie droga, a jej głównym bohaterem — nowy Jeep Avenger.
Najmniejszy w rodzinie amerykańskiej marki szybko zdobył uznanie w Europie. Wystarczy wspomnieć, że ostatnio Jeep świętował wyprodukowanie 100-tysięcznego egzemplarza w tyskiej fabryce koncernu. Bowiem to właśnie w Polsce powstaje Avenger. Wkrótce ta liczba może gwałtownie wzrosnąć, ponieważ marka planuje rozszerzyć sprzedaż modelu o takie rynki, jak Australia, Japonia, Korea Południowa, Turcja czy Maroko.
Chociaż model obecny jest na naszym rynku już od ponad roku, niedawno zyskał nową wersję silnikową zgrabnie uzupełniającą paletę. Avenger e-Hybrid określany jest co prawda jako miękka hybryda, ale w przeciwieństwie do klasycznych modeli tego typu ma silnik elektryczny, który może samodzielnie napędzać koła.
Doprecyzowując, układ składa się z 3-cylindrowego silnika 1.2 o mocy 100 KM oraz 6-biegowej, dwusprzęgłowej skrzyni biegów e-DCT6, w której zabudowano wspomnianą jednostkę elektryczną. Ta ma 29 KM, zapewnia maksymalny moment o wartości 55 Nm i przy prędkościach do 30 km/h może samodzielnie napędzać przednie koła. W praktyce mamy więc do czynienia z klasyczną hybrydą.
Takie rozwiązanie świetnie sprawdza się w mieście. Niskie prędkości, częste hamowanie, podczas którego odzyskiwana jest rekuperacyjnie energia, a następnie wykorzystywanie jej do elektrycznego napędzania kół podczas przyspieszania, sprzyjają niższemu zużyciu paliwa, a co za tym idzie – mniejszej emisji CO2.
No właśnie – ale mowa o mieście. A co z trasą? Rosnąca wszechstronność aut pozwala w dzisiejszych czasach właścicielom korzystać z jednego samochodu na wiele sposobów. Niektórzy przywołają argument, że "kiedyś to było" i "maluchem" jeździło się na zakupy, wakacje, a i przeprowadzki się uskuteczniało. Wówczas motywowane było to jednak nieco innymi pobudkami.
Jeep Avenger wydaje się przyzwoicie przygotowany na dalsze podróże. Bagażnik o pojemności 380 litrów pomieści więcej, niż tylko zakupy z supermarketu, więc o zabranie walizki, torby i sprzętu zarówno dla mnie, jak i operatora, mogłem być spokojny. Niewątpliwym plusem jest fakt, że dodatkowy osprzęt napędu hybrydowego nie zabiera przestrzeni. Nieco gorzej sprawa by wyglądała, gdybyśmy zdecydowali się jechać z kompletem pasażerów - miejsca na tylnej kanapie nie ma zbyt wiele. Po spakowaniu wszystkiego do kufra mogliśmy ruszać w trasę. Cel? Okolice Trójmiasta.
Dokonać wyboru
Podróżując z Warszawy nad morze, kierowca stoi przed wyborem – którą trasą jechać? Opcje są dwie — albo wybrać autostrady — najpierw A2 do Łodzi, a potem A1 na północ — lub drogę nr 7, która składa się już w większości z ekspresówki. Pierwsza opcja oznacza ok. 15-20-minutową oszczędność. Obarczona jest jednak większymi kosztami.
Po pierwsze, jedziemy z wyższą prędkością, więc i spalamy więcej paliwa. Po drugie, sama trasa liczy więcej kilometrów– o ok. 70 km w jedną stronę. Po trzecie wreszcie, czeka nas płatny odcinek – w jedną stronę zapłacimy na bramkach 30 zł. Tymczasem w przypadku drogi nr 7 przez pierwsze 100 km musimy użerać się ze wciąż trwającym remontem związanym z budową ostatniego odcinka S7.
Mimo to wybieram drugą opcję. Moim zdaniem ta trasa zapewnia też ładniejsze widoki, szczególnie w okolicy Mławy, Olsztynka czy Ostródy. Będzie to też dobra okazja do sprawdzenia Jeepa na nieco wyboistym asfalcie towarzyszącym przebudowom.
Drogę S7 warto wybrać jeszcze z jednego powodu – wokół niej skupia się wiele ciekawych historycznie miejsc, które warto odwiedzić, jeśli tylko nie goni nas czas. Mowa tu chociażby o twierdzy Modlin, zamku krzyżackim w Nidzicy, polu bitwy pod Grunwaldem czy miejscu bitwy pod Mławą, gdzie odbyła się jedna z pierwszych bitew wojny obronnej Polski po najeździe nazistów w 1939 r.
Wróćmy jednak do jazdy, ponieważ Jeep zrobił dobre pierwsze wrażenie. Mimo niedużych rozmiarów samochód z godnością amortyzuje nierówności i zapewnia niezły poziom komfortu. Remontowana droga jest kręta i często zmienia kierunek w związku z prowadzonymi pracami, ale Avenger i tutaj daje poznać się jako dojrzały crossover, wiernie słuchając poleceń.
Remonty opuszczamy ze średnim spalaniem nieznacznie przekraczającym 5 l/100 km. Przed nami droga ekspresowa już do samego Trójmiasta. Przy 120 km/h hałas w kabinie zauważalnie rośnie, ale nie przekracza uciążliwej granicy. Prowadzenie rozmów bez podnoszenia głosu jest jak najbardziej możliwe, a aktywny tempomat z utrzymaniem pasa ruchu uprzyjemnia całą podróż. Jeep wyposażony jest także w regulację odstępu od poprzedzającego pojazdu, jednak ta reaguje na samochody z przodu nieco zbyt nerwowo.
Dużym zaskoczeniem jest zużycie paliwa, jakie pokazywał komputer pokładowy. Avenger e-Hybrid przy prędkości 120 km/h zużywa bowiem 6,3 l/100 km. To bardzo dobry wynik, tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w trasie zalety układu hybrydowego są praktycznie niemożliwe do wykorzystania.
Tuż za Ostródą zatrzymujemy się jeszcze na tankowanie. Ale nie dlatego, że musimy – ze względów logistycznych wolimy teraz uzupełnić paliwo, niż później między ujęciami szukać nerwowo stacji. Zaznaczę też, że nie startowaliśmy z pełnym zbiornikiem. 44-litrowy bak Jeepa nie imponuje pojemnością, ale nawet na trasie wystarczy do pokonania blisko 700 km.
Zanim osiągamy cel, droga ekspresowa się kończy i musimy przedrzeć się nieco przez miasto – tak wskazuje nawigacja. Tu Jeep dostaje szansę wykazania się. Faktycznie, układ hybrydowy działa bardzo sprawnie i, mimo niewielkiej baterii, często samodzielnie napędza koła, nawet przy prędkościach przekraczających 30 km/h. W efekcie komputer pokładowy po kolejnych 30 km pokazuje zużycie 5,5 l/100 km, natomiast udział elektrycznego napędu sięga 40 proc.
Wreszcie osiągnęliśmy cel. Wcale nie oznacza to końca wyzwań dla miejskiego crossovera z "Polski". Następnego dnia mieliśmy wyruszyć w poszukiwaniu dzikich plaż, co oznaczało próbę potencjalnych zdolności terenowych Jeepa i wyjście z jego strefy komfortu. Jedno jest pewne – Avenger doskonale poradził sobie na trasie i pokazał, że nie boi się wyściubić nosa poza miasto. Powstaje pytanie – czy tak samo będzie, gdy zjedziemy z asfaltu?
Płatna współpraca z marką Jeep