Lawendowa pionierka. "Można znaleźć się w pięknym i wymarzonym świecie"
Artykuł jest częścią letniej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
W poszukiwaniu "małej Prowansji" ruszam na północ Polski, bo tam podobno mieszkają lawendowi pionierzy. Lawendowe Pole to pierwsza na Warmii i jedna z pierwszych w Polsce plantacja tej rośliny. Powstała w 2001 r., więc jej gospodarze mają już ponad 20-letnie doświadczenie w uprawie krzewów o charakterystycznych niebieskich kwiatkach.
Ocieplenie klimatu i surowe warunki na Warmii
Choć klimat na Warmii jest surowy, lawenda doskonale daje sobie radę na tym terenie. Niestety, jest to zapewne związane z ociepleniem klimatu, co tej roślinie akurat służy. Upalne lata zaczynające się już na przełomie maja i czerwca oraz stosunkowo krótkie i łagodne zimy - to pozwala krzewom spokojnie przetrwać chłodniejsze miesiące, choć - jak dowiem się zaraz od właścicielki tego miejsca, nie zawsze jest tak różowo.
Odnalezienie Nowego Kawkowa nie jest łatwe, ale z pomocą nawigacji nie jest też wielkim wyczynem. Po zjeździe z trasy S7 Warszawa - Gdańsk, wjeżdżam na lokalną drogę 530, gdzie już po przejechaniu pierwszych kilometrów zaczyna się inny świat. Puste wsie, jeziora z niewielkimi plażami, gdzie kąpią się całe gromady dzieciaków, bocianie gniazda niemal na każdym domu lub latarni...
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turyści popełniają błąd, omijając to miejsce. "Turkusowa woda i piękne plaże"
Mijam senną Łuktę, w której akurat sprzedawca warzyw rozłożył swój kram. Życie toczy się wokół jego samochodu oraz piekarni - o nazwie nie wiedzieć czemu - Tyrolska. Kupuję w niej jagodziankę za jedyne 4,30 zł i ruszam dalej.
Wreszcie docieram do Nowego Kawkowa. Dobrze oznakowany tabliczkami dojazd prowadzi mnie do gospodarstwa na skraju wsi, gdzie już z daleka widać niebieskofioletowe wzgórza.
Siedlisko z domem łemkowskim pośrodku
Miejsce, do którego trafiłam, to nie tylko pole z lawendą. To także siedlisko składające się z kilku domów, których sercem jest Lawendowe Muzeum Żywe, urządzone w starej, łemkowskiej chałupie, przeniesionej tu z Beskidu Niskiego, z okolic Rymanowa. Dom pochodzi z 1873 r., więc ma już przeszło 150 lat.
Jak dowiaduję się z tablic informacyjnych, "Muzeum Żywe to pomysł ś.p. Jacka Olędzkiego z Uniwersytetu Warszawskiego, członka PAN (...). Polega na stworzeniu muzeum, które jest aktywne i twórcze. Jest to muzeum nietypowe: można tu zdobyć praktyczną wiedzę i umiejętności. Owszem, jest też tradycyjna ekspozycja, lecz występuje raczej jako tło".
Zapach suszonych ziół
Zaglądam do środka. Zapach drewnianego domu przemieszany z zapachem suszonej lawendy i innych ziół uderzają już od progu. Na piętrze chałupy znajduje się suszarnia roślin, a na parterze aż roi się od różnych eksponatów. Jest maszyna do destylowania lawendy, stary piec, stylowy kredensik, jaki pamiętam z domu swojej prababci. Jest też pomieszczenie z wielkim stołem, gdzie organizowane są rozmaite warsztaty.
Wychodzę na zewnątrz i znów uderza mnie upalne powietrze pełne charakterystycznego zapachu. Siedlisko z dwóch stron otoczone jest wzgórzami, na których rośnie lawenda. Choć jest piątkowy poranek, kilka minut po otwarciu (oficjalnie miejsce otwiera się o godz. 11), gości nie brakuje. Para w wieku ok. 40 lat robi sobie sesję zdjęciową na wzgórzu po jednej stronie, po drugiej czworo seniorów spaceruje pomiędzy zagonami lawendy i wesoło rozmawia. Po chwili schodzą w stronę gospodarstwa i przy drewnianym stole z ławą urządzają sobie mały piknik. Wyjmują termosy, kanapki, żartują, przekomarzają się.
Czytaj także:Roślina, której zmiany klimatyczne niestraszne. Lubi gdy jest ciepło i sucho
Sklepik z ekologicznymi specjałami
Osobne życie toczy się przy lawendowym sklepiku. Aż trudno wejść do środka, bo miejsca jest niewiele, a zainteresowanych sporo. Jedni kupują kawę i lawendowe ciasteczka oraz lody, inni oglądają rękodzieło z lawendowym motywem, jeszcze inni dopytują o kremy i inne specyfiki. Na placyku przed sklepem nagle "wyrasta" karmik z ubraniami w stylu vinatge. Natychmiast wokół gromadzą się zainteresowani.
Pomiędzy gośćmi pojawia się właścicielka całego "zamieszania" - Joanna Posoch. Zanim do niej podejdę, obserwuję przez kilka chwil, jak krząta się w siedlisku. Najpierw idzie na pole, żeby nazbierać świeżych kwiatów, po chwili organizuje coś przez telefon, przynosi kosz lawendy, w międzyczasie odpowiada na pytania gości. W tym biegu nie zapomina jednak, żeby zapytać panią ze sklepiku czy na pewno pije dużo wody, bo upał ogromny.
W pięknym, wymarzonym świecie
Przez chwilę rozmawiamy o lawendzie, o tym, skąd pomysł na takie życie i ryzykowną uprawę, jaką była lawenda, gdy pani Joanna zaczynała swoją przygodę w tym miejscu. Chyba nie opowiem tego ładniej niż właścicielka opisała to na swojej stronie, więc zacytuję:
- Gdy kupiłam ziemię na Warmii, zamarzyłam o lawendowej plantacji na zboczu małej górki. Wystarczyło pójść do sklepu ogrodniczego po nasiona, poprosić sąsiada o zaoranie pola, przeczytać to i owo o lawendzie, poeksperymentować. Następne działania to już tylko konsekwencja tego pomysłu - wspomina początki lawendowej plantacji. - Po jakimś czasie można znaleźć się – prawda, że będąc nieco spracowanym – w dojrzałym i pięknym, wymarzonym świecie. Może to być dom wśród fioletowych łanów lawendy, z suszarnią kwiatów, gdzie na werandzie sączymy lawendowe wino i zdumiewamy się, że wszystko to wydarzyło się naprawdę.
"Ludzie nie mają cierpliwości"
Gdy patrzę na rozkwitające powoli krzewy lawendy, wydaje się, że to miejsce na Warmii jest dla nich wprost wymarzone. Jednak gdy pytam o ostatnią zimę, na twarzy właścicielki pojawia się grymas zmartwienia.
- Niestety, zima trochę dała się nam we znaki - opowiada Joanny Posoch. - Wczesną wiosną najpierw zrobiło się bardzo ciepło i przyroda ruszyła, a później przymrozki zniszczyły nam młode pędy lawendy. Musieliśmy przycinać mocno krzewy, przez co część z nich jest teraz mniej efektowna.
Właścicielka plantacji przy okazji zdradza nam sekret ważny dla wszystkich, którzy uprawiają lawendę w swoich ogrodach:
- Ludzie nie mają cierpliwości i kiedy lawendę im przemrozi, od razu wykopują krzaczki, wyrzucają i wsadzają nowe - mówi. - Tymczasem wystarczy krótko przyciąć pędy i trochę odczekać. Prawie zawsze odbije i po pewnym czasie wypuści nowe gałązki.
Czytaj także:Polska pozazdrościła Prowansji. Pola lawendy święcą triumfy
Gdzie i kiedy można odwiedzać
Lawendowe Pole znajduje się w Nowym Kawkowie na Warmii. W sezonie wakacyjnym miejsce to otwarte jest dla gości od wtorku do niedzieli w godz. 11-18 (w poniedziałki nieczynne). Wstęp na teren plantacji oraz do Lawendowego Muzeum Żywego jest bezpłatny.
W weekendy organizowane są warsztaty florystyczne. Osoby zainteresowane udziałem znajdą szczegółowe informacje na stronie internetowej obiektu oraz pod numerami telefonów tam podanymi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl