WP Ważny temat
WP Ważny temat

Czy za 900 zł za dobę można odpocząć od swoich dzieci? Pojechałem to sprawdzić

Zabawy z animatorami od rana do wieczora, baseny, zjeżdżalnie, automaty, sale gier... Ośrodki Holiday Park & Resort kuszą rodziców, którzy chcą trochę odpocząć - również od swoich pociech. Nowy trend: ty się relaksujesz, my dajemy ci nocleg i zajmujemy się dziećmi - dotarł do Polski. Cena? Domek na dobę to niemal 900 zł. Czy to się opłaca? Sprawdziliśmy.

Artykuł jest częścią naszego cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl!

- W sezonie wszystko zajęte. Mogę zaproponować początek września - słyszę w słuchawce, gdy dzwonię w lipcu. To może zaskakiwać, bo firma Holiday Park & Resort ma aż sześć ośrodków w różnych miejscowościach w Polsce (w Pobierowie, Ustroniu Morskim, Mielnie, Niechorzu, Rowach i Kołobrzegu), a ceny do niskich nie należą.

W Pobierowie wynajęcie domku kosztuje 899 zł za dobę, a to nie koniec. Trzeba zapłacić jeszcze za wodę i prąd. Kaucja wynosi 750 zł. Jeśli liczniki wskażą, że zużycie jest większe, trzeba dopłacić. Jeśli jest mniejsze, firma nadpłatę zwróci. Obowiązkowo płaci się za sprzątanie (150 zł), trzeba też dopłacić za ręczniki (25 zł), parking (20 zł) czy za łóżeczko dziecięce (40 zł).

To wszystko bez wyżywienia. Na miejscu można jednak kupić pizzę w cenie od 20 do 32 zł, zapiekankę za 16 zł czy filet z kurczaka za 29 zł.

Mimo wysokich cen, chętnych jest mnóstwo. Przez brak terminów nie jestem w stanie pojechać tam z dzieckiem i na własnej skórze ocenić, czy faktycznie mogę odpocząć od swojej pociechy. Ale i tak postanawiam się wybrać do jednego z ośrodków firmy, do Pobierowa. I sprawdzić, jak wczasy spędzają tam inni.

"Polski Dubaj" kierunkiem na urlop. Niezwykłe miejsce w Polsce

Mama w kawiarni, dziecko na basenie

Na pierwszy rzut oka kompleks niespecjalnie wyróżnia się spośród wielu innych. Z zewnątrz widać tylko rzędy eleganckich, drewnianych domków. Wchodzę przez bramę, pytam gości, czy można tu ot tak sobie wejść. - Niech pan idzie, tam jest recepcja - kobieta pokazuje mi drogę. Nie ma jednak żadnych ochroniarzy, co może dziwić w przypadku luksusowego ośrodka dla rodzin.

Przechodzę kilka metrów i widzę, co się kryje za domkami. Jest jeden wielki basen i jeden mniejszy, dla dzieci. Są dziesiątki leżaków, jest "wodny park zabaw" ze zjeżdżalniami, nie mogło zabraknąć oczywiście jacuzzi. Trochę dalej boisko do siatkówki, wielki plac zabaw, otwarta siłownia. Pomiędzy atrakcjami mamy wielkie figurki postaci z kreskówek - Minionki, pies Scooby. Są i konkursy, można wygrać nawet lot helikopterem. Teoretycznie więc atrakcji nie brakuje.

- Podobno można tu zostawić dziecko na cały dzień i się zrelaksować - rzucam w kierunku recepcjonistki. Ta pokazuje program animacyjny. Codziennie od 10 do 22 są zaplanowane atrakcje - a to "malowanie buziek", a to warsztaty kulinarne dla dzieci, a to "wodne bitwy". Są nawet "wybory miss i mistera Holiday". Na każdy dzień przewidziany jest do tego dodatkowy program - na wypadek, gdyby pogoda nie dopisywała.

- Proszę jednak pamiętać, że animatorzy nie są odpowiedzialni za dzieci. Rodzice powinni być w pobliżu - mówi recepcjonistka. Tym "pobliżem" może być na przykład kawiarnia, z której doskonale widać basen. Faktycznie - można mieć dziecko na oku i jednocześnie nieco czasu dla siebie.

Grafik

Grafik atrakcji - czas można zająć od rana do wieczora

Autor: Mateusz Madejski

Źródło: WP

Kawiarnia cenami nie zaskakuje, są tam raczej typowe "bałtyckie" stawki. Jest tam także kilkanaście automatów do gier, znanych zresztą każdemu bywalcowi polskich kurortów. W jednych można wygrać zabawkę, w innych odebrać "bałtycki skarb" - czyli "prawdziwy bursztyn" lub muszelkę. Są też gry wideo rodem z salonu gier. Wszystko oczywiście dodatkowo płatne - by skorzystać, trzeba np. wrzucić pięciozłotówkę.

Rozsiadam się w fotelu i czekam na pierwsze atrakcje z animatorami. To "5 pozycji tybetańskich". Okazuje się jednak, że decydują się na nie bardziej rodzice niż dzieci. Dopiero gdy przychodzi do wodnych atrakcji, animatorzy zajmują się głównie maluchami.

- To nie jest tak, że cały dzień z głowy, bo są animatorzy. Ale chwilę faktycznie mogą im czas zająć. A ja mogę wreszcie poczytać Pudelka - uśmiecha się matka dwójki dzieci.

Rozmawiam z Anną, byłą już pracowniczką tego ośrodka. - Jasne, często zdarza się, że rodzice odstawiają dzieci animatorom. Choć większość jednak pilnowała swoich pociech - mówi.

Ceny? - Drogo. Ale czego tu się spodziewać po ośrodku nad Bałtykiem, i to jeszcze luksusowym? - odpowiada na moje pytanie jedna z klientek. Dodaje, że 900 zł można rozbić na dwie rodziny, bo w każdym domku zmieści się nawet 9 osób. Z moich obserwacji wynika jednak, że większość domków jest obsadzonych przez pojedyncze rodziny. Jak mówi Anna, w Pobierowie jest przynajmniej 800 miejsc w całym ośrodku. Poza domkami są jeszcze apartamenty, nieco tańsze. Ceny w szczycie sezonu zaczynają się od 549 zł za dobę.

Są też promocje - można liczyć nawet na 80-procentowe upusty, ale trzeba zarezerwować na przykład 10 pobytów w ciągu 5 lat.

Jak opowiada Anna, niektórzy klienci jednak narzekają. Na przykład na to, że trzeba prosić o wszystko recepcję - nawet o papier toaletowy. Nie wszyscy przed przyjazdem zdają sobie też sprawę z tego, że trzeba się dodatkowo rozliczać za prąd i wodę.

Czytaj też: Jeden z najdroższych hoteli na Wybrzeżu. Spędziłam tam tylko jedną noc

Resort na minusie

Była pracownica ośrodka przyznaje, że praca w Holiday łatwa nie jest, a wymagania "bardzo duże" - choć i pieniądze są spore. Jakie? Tego powiedzieć nie może ze względu na podpisane umowy i obowiązek poufności.

Spółkę Holiday Park & Resort kontroluje Piotr Śledź. Biznesmen lubi pokazywać w sieci luksusowe wyjazdy, drogie samochody czy wielkie rezydencje. Mniej chwali się swoją działalnością w sektorze szybkich pożyczek - a jest członkiem rady nadzorczej spółki, która kontroluje firmę Bocian, jedną z największych w branży.

Piotr Śledź kontroluje firmę Holiday Park & Resort

- Wszyscy pracownicy wiedzą o tym Bocianie, ale raczej w ośrodku jest presja, by głośno o tym nie mówić - opowiada Anna.

Ostatnie dwa lata spółka Holiday zakończyła ze stratą - w 2020 r. wyniosła ona 131 tys. zł, a rok wcześniej - niemal pół miliona zł. Co ciekawe, spółka nie zatrudnia ani jednego pracownika, wszyscy mają podpisane umowy z firmami zewnętrznymi.

Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.

Czytaj też: Paragony grozy? Tu cena to nawet 800 zł za godzinę. Sprawdziliśmy ceny bałtyckich atrakcji

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl